sobota, 11 marca 2023

Rozdział piąty (Maciej Fajfer)

 

- Ki-ki-kim ty  jesteś?  - zapytał ze strachem pan Dziobak.

- Nazywam się Kacper Dąb i pracuję w TAP, to jest skrót od „Tajna Agencja Pomocnicza ‘’ – odpowiedział z pewnością – wiem, co się stało i chciałbym ci pomóc.

- OK –powiedział pan Dziobak.

- No to jak się zgadzasz, to chodź,  mamy dużo do załatwienia – powiedział ze smutkiem pan Dąb.

- Poczekaj chwilkę, muszę szybko skoczyć do toalety po tych sokach czereśniowych – odpowiedział z pośpiechem.

     Pobiegł szybko do toalety, ale nastąpiły pewne komplikacje…

v   

Pan Dziobak poszedł do pokoju, ale na schodach zadzwonił telefon. Okazało się, że ten chemik, pan Henryk dzwonił do niego 10 razy w ciągu 10 minut i dopiero teraz telefon zaczął wibrować. Pan

Dziobak odebrał.

- Hej, czy coś się stało? – zapytał ze zdziwieniem pan Dziobak.

- No chyba mógłbym powiedzieć to samo. Czemu nie odpowiadałeś na moje połączenia? – zapytał ze złością w głosie.

- Mój telefon dopiero teraz zaczął wibrować. Chyba jest zepsuty, muszę kupić nowy – oznajmił pan Dziobak.

- Jest sprawa. Wiem, kto spalił dokumenty. To był ten sam sprawca, który zabił Martynę i Emmę – powiedział z pośpiechem.

- Ooo… dobra, podaj mi jakieś informacje o nim – odpowiedział pan Dziobak.

- Miał niebiesko – pomarańczowe oczy, rude włosy, ubrany na czarno – oznajmił pan Henryk.

- Dobra, chwilę poczekaj. Szef dzwoni.

Pan Dziobak odebrał 

- Pepe, mam sprawę. Wiem, gdzie ten ktoś się znajduje – oznajmił Marek.

- Gdzie, powiedz szybko. Muszę wiedzieć i go zabić, aby pomścić Martynę i Emmę – powiedział szybko.

- Z tego co wiem, jest chyba w Vegas – odpowiedział szefuńcio – i to on chyba ci wsypał proszki nasenne do tego wina Pepe.

- Ooo… k-k-urde – odpowiedział Pepe.

- Dobra, ja muszę kończyć – powiedział, rozłączając się jednocześnie.

Pan Dziobak zszedł przebrany jak najszybciej i poinformował pana Dęba.

- Proszę pana, musimy jak najszybciej lecieć do VEGAS.

sobota, 4 marca 2023

Rozdział czwarty (Hanna Dembińska)

 

- Powiedz mi Marek, nie chciałbyś jakiegoś przezwiska? - powiedział Piotr pakujący parę czarnych skarpetek z kotkami do walizki.

- Co masz na myśli?

- Na przykład...Furiasze…

- Poczekaj, mam telefon na innej linii. - powiedział Marek, rozłączając się.

    Po chwili szef Piotra oddzwonił i powiedział, że nastała zmiana co do rozkładu jazdy pociągu. Wyjazd pociągu jest o godzinie siedemnastej na dworcu kolejowym przy ulicy Św. Łukasza.

*** 

     Godzina szesnasta pięćdziesiąt cztery, Warszawa Dworzec kolejowy przy ul. Św. Łukasza.

     Pan Dziobak usiadł na ławce, jednocześnie rozglądając się wokół. To był ostatni pociąg dnia. Tylko dziesięć osób miało szansę pojechać do Niemiec pociągiem Blutig Adler. Był on wybudowany w latach 70’ przez rumuńskiego 47-latka. 

     Po paru minutach Piotr wsiadł do pociągu. Usiadł sam, a przed nim usiadła para Müller. Zatrudniono nawet muzyka, aby zagrał melodię “Lacrimosa” W. A. Mozarta. O godzinie dwudziestej drugiej zaserwowano pierś z gęsi oraz czarną herbatę. Nagle do Dziobaka zadzwonił telefon.

- Słucham? - powiedział Piotr z telefonem przyłożonym do ucha, jednocześnie krojąc gęś.

- Dobry wieczór panie Dziobaku. - powiedział alchemik Henryk - Udało mi się znaleźć odciski palców, jednak nadal nie udało się znaleźć sprawcy.

- To wspaniałe wieści! W pociągu jest wspaniale, piękny wystrój, muzyka, smakowite jedzenie, ale coś mi tutaj nie pasuje...

- To pewnie tylko stres. Ostatnio stracił pan wiele osób z agencji. Cóż, ja muszę wracać do pracy. Życzę szerokiej drogi.

- Dobranoc. - odpowiedział Piotr.

     O północy konduktor sprawdził bilety i zaprosił gości do głównej sali. Zaserwowali gościom czerwone wino w szklanych kieliszkach, podczas gdy w tle mała orkiestra grała na skrzypcach. Po godzinie pan Pepe wrócił na swoje miejsce i nagle poczuł się senny. 

- To pewnie ta gęś sprawiła, że jestem teraz taki senny... - pomyślał i zanim zdążył rzucić okiem na zegar, zasnął.

***

- Proszę pana? Halo? - powiedział konduktor.

Pepe pan Dziobak budził się powoli, próbując sobie wszystko ułożyć w głowie.

- O yyy... Dz-dzień dobry!

- Dzień dobry, chciałem tylko pana poinformować, że już dojechaliśmy na miejsce. Aktualnie jest godzina piąta rano.

- Dobrze.. Dziękuję bardzo za wszystko. Do widzenia! - powiedział potargany Dziobak.

    Piotr zabrał swoją czarną walizkę i ruszył w drogę.

    Po pięciu minutach Piotr dotarł  na miejsce. Walizkę schował w krzakach, wziął mały nóż i P-64. Wszedł przez płot do ogrodu, aż tu nagle zobaczył lekko uchylone okno. Włożył rękę przez szparkę i otworzył okno. Powoli wszedł przez nie aż tu nagle usłyszał krzyk:

- HILFE! ER IST EIN DIEB! (Pomocy! To jest złodziej!) - krzyknęła staruszka w szlafroku i z patelnią w ręku.

- Chwila, pani nie wygląda na Simona Szambediego.. - powiedział zdziwiony Dziobak. - Tak czy siak, nie ma się czego obawiać. Jestem Piotr Dziobak, pracuję dla agencji TABFS.

     Staruszka się uspokoiła i zaprosiła Pana Pepe na herbatę. Pan Piotr wytłumaczył wszystko staruszce (oczywiście, nie zdradzając tajnych detali, o których może wiedzieć tylko agencja).

- Cóż, ja mieszkam tutaj od pięćdziesięciu lat. Mój mąż nie żyje, a córka przeprowadziła się do Japonii. Proszę, mam tutaj nawet papiery z dowodem, że mieszkam tutaj od dłuższego czasu.

    Zażenowany Piotr podziękował staruszce za gościnność i poszedł do najbliższego baru. Zamówił sok czereśniowy i usiadł przy stoliku.

- Nic nie rozumiem... Może pomyliłem adres? Sprawdzę na telefonie. - Dziobak wyjął telefon z kieszeni i go włączył. Omal nie zmarł.

    CZTERDZIEŚCI SIEDEM NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ OD MARKA I 30 OD HENRYKA?!

    Piotr jak najszybciej kliknął przycisk “oddzwoń” i zadzwonił do Henryka.

- Szybciej, szybciej... odbierz! - mamrotał pod nosem.

- Halo? Piotr Dziobak? Czy to naprawdę ty? Wszystko w porządku?

- Tak! No w sumie, to nie. Na ulicy Sezamkowej 31 wcale nie mieszka Simon Szambedi... Tylko jakaś staruszka! A czy coś się u was stało? Nie wiem dlaczego, ale nie słyszałem aby ktokolwiek do mnie dzwonił.

- To był sabotaż.

- S-sabotaż?...

- Tak. Punkt północ ktoś się włamał do biura i podpalił wszystkie dokumenty, odciski palców, a nawet kamery z nagraniami! To wszystko to był podstęp. Wcale nie wygrałeś konkursu z krzyżówkami, ktoś zhakował tę stronę i sprawił, że to ty wygrałeś. 

- I to spotkanie o północy... Wino! Musieli dodać jakieś środki usypiające do wina! 

- Czy pachniało może cynamonem?

- T-tak... - powiedział Piotr.

- To musiała być trucizna. Jeden z gości musiał ci ją dodać do wina, kiedy ty nie patrzyłeś. Jednak musieli dodać naprawdę małą ilość, ponieważ gdyby dodali więcej, nie rozmawiałbyś ze mną przez telefon. Wracaj natychmiast.

- Nie mogę, mam przy sobie tylko dwadzieścia złotych...

- Poczekaj, coś wymyślę. Oddzwonię do ciebie za godzinę.

     Dziobak usiadł z powrotem na krzesło i wziął duży łyk soku. Zaczął się rozglądać wokół i zdał sobie sprawę, że jest jedyną osobą w barze. Popatrzył się przed siebie i zauważył kogoś ukrywającego się za gazetą. Osoba powoli odłożyła gazetę i powiedziała:

- Pozwól, że ci pomogę, agencie Piotrze Dziobaku.