niedziela, 19 lutego 2023

Rozdział trzeci (Paweł Dembiński)

 

- No więc “Wronka”, ciekawe imię - westchnął Piotr.

- Tak, właściwie to nie jest moje prawdziwe imię - odparła dziewczyna.

- A jakie jest prawdziwe? - zdziwił się Dziobak.

Nagle po policzku Wronki spłynęła łza.

-Tak właściwie... - zaczęła Wronka.

Gdy Wronka zaczęła swoją opowieść, Piotr szybko wyciągnął notes i ołówek. Co prawda Dziobak woli pióra, ale jego ulubione ostatnio się złamało.

- Nie znam, nie pamiętam prawdziwego imienia - kontynuowała dziewczyna.

- Miałam normalne życie, normalne ciało i normalną skórę. Miałam nawet siostrę i kochających rodziców, ale kilka miesięcy temu obudziłam się tutaj. Nie wiem, co się stało, nie pamiętam, jak się tu znalazłam ani w jaki sposób się zepsułam - powiedziała to Wronka.

     Piotr wyczuł to, jakim tonem powiedziała “zepsułam” i wiedział, że wolałaby zginąć niż stać się mutantem. Nagle zauważyli auto na drodze. Wronka szybko skoczyła w krzaki. Piotr próbował ją zatrzymać, ale na nic zdały się jego starania. Z samochodu wyszła Emma. Dziobak wiedział, że coś się kroi.

- Była tu! - wykrzyczał Piotr, wyprzedzając wszystkie pytania Emmy.

- Kto był? - zdziwiła się Emma.

- No taka jakby mutantka - stwierdził Piotr.

    Emma nie uwierzyła Piotrowi, bo wiedziała, że Dziobak jest strachliwy i myślała, że zobaczył tylko dzika lub wilka.

- Wykryliśmy coś pod ziemią w tej okolicy - powiedziała Brown. 

    Emma myślała, że Piotr powie, że widział jakiś właz czy klapę, ale Piotr jedynie opowiedział jej o Wronce.

- Rozejdźmy się i spróbujmy coś znaleźć - nalegała Emma.

    Po około pięćdziesięciu ośmiu minutach Piotr zawołał Emmę. Odrobine śpieszący się zegar Piotra pokazał, że minęła godzina i sześć minut, natomiast Dziobak wiedział, że jego zegarek jest popsuty i zaokrąglił czas do godziny.

- Emma! - zawołał Piotr

- Co? 

- Znalazłem klapę - mówił podekscytowany Piotr.

    Stan klapy pokazywał, że w ostatnim czasie była otwierana. Gdy ją unieśli, zapaliły się światła w tunelu. Zeszli schodami i szli wzdłuż korytarza. Na końcu znaleźli wielki sejf. Gdy Emma go ujrzała, zbladła tak bardzo, że kolor jej skóry wyglądał jak śnieg wymieszany z majonezem.

- Co się stało, Emma? - spytał z niepokojem Piotr.

- Ten sejf został skradziony w Vegas pod koniec 2012 przez rumuńską mafię.

    Brown szybko zaczęła wzywać zespół kasiarski, ale Piotr ją zatrzymał, bo sam posiadał takie umiejętności. Dziobak włączył ulubiony utwór Mozarta, który pomagał mu się skupić, co zdziwiło Emmę. Jednak gdy chciała się spytać, co robi, on po prostu przyłożył palec do ust. Po kilku minutach sejf był już otwarty. Nie zobaczyli tam narkotyków czy pieniędzy ani nawet złota czy kamieni szlachetnych.

- Korytarz? - zdziwiła się Emma.

    W sejfie był kolejny korytarz. Idąc nim natknęli się na duży pokój. Było tam kilka stolików, puszki po piwie i butelki po winie. Nawet było tam kilka noży motylkowych i pojemniki z amunicją.

-To wino wygląda na drogie. Może się napijemy? - powiedział Piotr.

-To nie wino, to krew - odparła Emma.

    Piotr prawie zwymiotował, ale chciał utrzymać profesjonalizm i jakoś wytrzymał. Nagle usłyszeli jakieś dźwięki. Piotr wyciągnął swojego glocka 19 i odruchowo go przeładował. Emma lepiej przygotowana wyjęła maszynowy UZI. Gdy szli przez korytarz, Piotr chciał powiedzieć Emmie, że już nie chce pracować jako detektyw, ale nagle zobaczyli Wronkę.

- Emma, czy to ty? - zapytała Wronka.

- Martyna? - zdziwiła się Emma.

-Tak, Martyna, teraz pamiętam, miałam na imię Martyna - mówiła przez łzy Wronka.

- Myślałam, że nie żyjesz.

- Przecież nie było mnie tylko kilka tygodni.

Emma spoważniała

- Nie było cię czternaście lat. Mama popełniła samobójstwo, bo myślała, że nie żyjesz. Zniknęłaś, jak miałyśmy osiem lat. Teraz mam dwadzieścia dwa.

      Martynie zrobiło się tak przykro, że rzuciła się w ramiona Emmy. Nagle ktoś z końca korytarza strzelił z pistoletu, zabijając Emmę i Martynę. Piotr rzucił się na podłogę i szlochając zrozumiał, jak bardzo kochał Emmę. Wtedy postanowił nie opuszczać Tops dopóki nie pomści Emmy i Martyny. Dziobak pobiegł na koniec korytarza i zobaczył postawnego mężczyznę stojącego w mroku.

- Kim jesteś? - spytał mężczyzna.

- Mógłbym zadać to samo pytanie - odparł Piotr, trzymając palec tak, aby w każdej chwili mógł postrzelić mężczyznę.

- Niech tak będzie. Pochodzę z Rumunii. Ochrzciłem się Imieniem Alucard (czyt.: Alkard) Moje pierwsze imię jest nieważne Jestem szefem taj mafii od wielu lat. Niektórzy myślą, że jestem wampirem, ale ja po prostu lubię smak krwi. To ja porwałem tę dziewczynkę i sprawiłem, że wygląda jak wygląda. Więc teraz odpowiedz, kim jesteś - powiedział Alucard.

- Jestem Pepe Pan Dziobak - odparł Piotr.

    Wtedy Alucard strzelił ze swojego pistoletu, ale trafił tylko w pistolet Dziobaka kompletnie go rozwalając. Obaj rzucili swoje pistolety. Mafioso szybko wyskoczył tajnym wyjściem, a Pepe rzucił się w pogoń za nim. Biegnąc przez las, Dziobak walnął Alucarda w policzek, przez co Mafioso stracił równowagę i się przewrócił. Z nosa leciała mu krew, ale Pepe miał zamiar go dobić. Jednak został kopnięty w kostkę i sam się przewrócił. Gdy wstał, nikogo już tam nie było. Piotr wykonał telefon do Tops, zgłaszając przyczynę hałasów i to, że znalazł kryjówkę mafii. Wrócił do budynku Tops, gdzie spotkał umięśnionego, łysego mężczyznę.

- Jestem Marek Furia - przedstawił się nieznajomy.

- Co pan tu robi? - spytał się Dziobak.

- Jestem szefem wydziału gdańskiego.

- Jakiego wydziału? - zdziwił się Piotr.

- Całe Tops ma siedem wydziałów rozłożonych po całej Polsce. Andrzej zmarł, więc teraz ja przejmuję władzę nad tym wydziałem. Zresztą, to ja założyłem Tops. Emma była szefową wydziału krakowskiego. Słyszałem o twojej ostatniej akcji i myślę, że powinieneś dostać awans.

    Oboje podali sobie ręce, po czym Piotr podziękował, a Marek wysłał chemika, żeby zebrał odciski palców. Po kilku minutach Pepe zorientował się, że dostał awans, bo wszyscy inni detektywi nie żyją.

Dwa dni później do Piotra przyszedł alchemik Henryk. Powiedział, że w kryjówce mafii znalazł wiadomość o tym, że Alucard wraca z Japonii i mają spotkanie w domu Simona Szambediego jutro o północy.

- A gdzie to jest? - spytał się Dziobak.

- Niemcy, Düsseldorf , ul. Sezamkowa 31 - powiedział Henryk.

- NIEMCY?! Jak mam się tam dostać do jutra.

     Wtedy Pepe dostał wiadomość, że wygrał główną nagrodę w konkursie krzyżówkowym. Jazda pociągiem do Niemiec. Zdziwiło go to, ponieważ wysłał tylko jedną krzyżówkę, która i tak była w połowie pusta, ale wiedział, co musi zrobić. Pojechał do domu i zaczął pakować swoją walizkę, przykładając telefon do ucha. Właśnie wtedy przekazał dobrą wiadomość do szefa.


czwartek, 16 lutego 2023

Rozdział drugi (Amelia Rębacz)

         „Zbychu” prowadził Piotra zdającymi nie kończyć się korytarzami podziemnej bazy TABFS (czyt. TOPS). Wyglądały zgoła inaczej niż to co spodziewał się zobaczyć Piotr. Zamiast surowej, kamiennej podłogi, mieli pod nogami miękki czerwony dywan, w delikatne różowe i fioletowe wzory. Przy fioletowo – niebieskiej ścianie stały kamienne i drewniane rzeźby oraz złote doniczki z kwiatami, które prawdopodobnie były sztuczne, ale i tak doskonale uzupełniały panującą tu przyjemną atmosferę. A obecny w tym miejscu zapach był wręcz cudowny – delikatna, ale piękna i napawająca optymizmem woń jakichś nieznanych piotrowi kwiatów. Podczas gdy Zbychu nawijał o historii, szefie, agentach i nadrzędnej misji – to szerzenie dobra i sprawiedliwości, oczywiście – TOBFS, Piotr pogrążony był w rozmyślaniach, które łączyło tylko to że były jego własne.

               W końcu, gdy mężczyzna odnalazł odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania, oprócz jednego, raczej błahego, aczkolwiek bardzo ciekawiącego go, postanowił spytać o to swego przewodnika:

- Zbychu, co właściwie oznacza ten skrót?

- Jaki skrót? – spytał starszy agent, któremu przerwano właśnie wywód na temat agentki Frani, w dodatku właśnie w chwili, gdy miał przejść do jej niezwykłych umiejętności i innych zalet.

-No, nazwa agencji. Wiesz, TOPS.

-Ach, tak wybacz. Więc, oznacza to: Tajna Agencja Bez Fajnego Skrótu

- Przecież wtedy wychodzi TABFS.

- No, tak. I co? – nie załapał

- Miało być TOPS.

- Bo tak się czyta. Wtedy lepiej brzmi. A wracając do Frani…

***

              Andrzej, jak co tydzień wybrał się do swojej babci w odwiedziny, choć po raz pierwszy od wielu lat bez Tomasa. Westchnął cicho i powlókł się do domu jego ukochanej krewnej.

               Babcia od razu otwarła wnukowi drzwi, a ten skwapliwie wszedł do środka. I tyle Matheas (czyt. Matijas) go widział. Ponieważ spełnił swój obowiązek jako kierowca, pojechał spokojnie w stronę centrum handlowego. 

*** 

               Po zakończonych obchodach Piotr udał się najpierw do toalety, a następnie do Sali Treningowej. Oprócz niego nie było tam nikogo, więc w spokoju rozpoczął swój trening na bieżni.

*** 

               Zbychu wszedł do Sali Treningowej, po czym oznajmił:

- Piotrze, wspólnym wyborem nadaliśmy Ci ksywkę Pepe pan Dziobak

- O – zdziwił się Piotr. – Dobrze, całkiem niezła – uśmiechnął się.

*** 

               Matheas niecierpliwie stukał palcem wskazującym w kierownicę. Umówili się z szefem na 15.00. Powinien być piętnaście, nie, szesnaście minut temu! Po powrocie do bazy będzie musiał z nim na ten temat porozmawiać. Może i jako szef ma swoje prawa, ale spóźnianie się tyle czasu z pewnością do nich nie należy. Po chwili godzina na samochodowym zegarze zmieniła się z 15.16, na 15.17. Kierowca wysiadł z samochodu i zamknął go na klucz. Zawsze to robił, choć wystarczyło jedynie wcisnąć odpowiedni guzik na pilocie. Ostrożnie podszedł do najbliższego okna i spojrzał przez nie. Zobaczył jedynie sypialnię kobiety, więc ruszył do następnego. Tym razem była to kuchnia, pełna blaszek, misek i wałków. No to miał szef ucztę – pomyślał i już miał ruszyć dalej, gdy jego uwagę przykuło coś pod jednym z wałków. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się na co patrzy. Wreszcie do niego dotarło – to trucizna! Odszedł od okna myśląc, że ma omamy i przysunął się z powrotem. Zobaczył ją ponownie i miał już niezbitą pewność, że to nie była zwykła wizyta wnuka u jego babci. Zachowując szczególną ostrożność zbliżył się do trzeciego okna. Szykownie ubrany Andrzej leżał na ziemi, z ręką w kieszeni spodni i twarzą w podłodze. Nikogo więcej nie było widać. Matheas podważył okno gałęzią podniesioną z trawy. Włożył do pomieszczenia głowę i rozejrzał się, zanim z gracją wsunął się do środka. Podszedł do mężczyzny i dotknął jego sztywnego zimnego ramienia. Szef był martwy. Po policzku kierowcy spłynęła pojedyncza łza. Wtedy zwrócił uwagę kieszeń, w której znajdowała się ręka nieboszczyka. Sięgnął do niej i wydobył niewielkie czarne urządzenie z kilkoma przyciskami i małym głośniczkiem. Agenci nagrywali na nie ważne informacje, szczegóły swoich odkryć itp. Nacisnął przycisk włączający odtwarzanie, w nadziei na wyjaśnienie tej sytuacji:

Szarlotka? A nie tarta śliwkowa? Szczerze mówiąc nie spodziewałem się! – Matheas usłyszał śmiech Andrzeja

- Cóż czasem trzeba coś zmienić… Inaczej zapanowałaby monotonia. – to pewnie babcia mężczyzny

               Dłuższa przerwa

Nie jesteś moją babcią! To ty Mario!

- Sprytu nie można Ci odmówić… Całe szczęście niedługo będziesz martwy.

- No jasne! Dlatego szarlotka… otrułaś mnie! Cynamon miał zamaskować zapach trucizny… Ależ byłem głupi…

- Owszem. Teraz obydwaj bracia Bradowie są martwi…

- Skąd wiesz o Tomasie? To ty go zabiłaś?!

- Przyznaję się. To ja. Heh, nie uwierzysz… twój brat wziął mnie za mężczyznę! – Zaśmiała się kobieta

               Matheas sprintem pobiegł do samochodu i natychmiast odjechał. Czym prędzej musi dostać się do bazy i przekazać nagranie!

***

                Piotr nareszcie dotarł do opuszczonej elektrowni jądrowej. Wybudowanie jej tak blisko lasu było naprawdę złym pomysłem. Poszedł do lasu by sprawdzić zarośla, w pobliżu budynku. Nie zauważył nic szczególnego, z wyjątkiem tego, że owoce na jednym z krzewów wyglądały naprawdę dziwacznie – niczym zdeformowane, miejscami niebieskawe truskawki. Wtedy zauważył jakieś poruszenie w bardziej oddalonych krzewach. Wiedziony ciekawością podszedł tam po cichu. „Och mam nadzieję, że to nie jakaś agresywna poczwara” – szepnął do siebie i usłyszał:

- A więc tak nas teraz nazywacie? Poczwary? – powiedział zirytowanym głosem ktoś z krzaków.

- Kim ty jesteś? – Piotr poczuł jak przyspiesza mu tętno

- A jak myślisz? Tą twoją „poczwarą”! – teraz Piotr wyraźnie słyszał, że była to dziewczyna i, że była naprawdę zła

- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić.

- OK – westchnęła.

- Więc, czy mogłabyś się pokazać?

- Mogę, ale… Nie wiem czy powinnam Ci ufać.

- Och, z mojej strony nie musisz spodziewać się niczego złego! Nie chcę Cię skrzywdzić. Naprawdę. Poza tym… Chroni Cię prawo, prawda?

- Prawo chroni ludzi… A ja, pewnie nie zostałabym uznana za człowieka. Już nie.

- Przykro mi… ale proszę pokaż się, naprawdę nie mam złych zamiarów. Przysięgam.

- Dobrze.

               Zza krzewu wyszła dziewczyna, na oko piętnastoletnia. Wyraźnie było widać zmiany jakie u niej zaszły za sprawą dziwnego promieniowania – jej oczy były ciemnoczerwone, z pionowymi źrenicami, włosy – czarne, ale ich końcówki przechodziły w szarość, miała ogon, od góry pokryty identycznymi włoskami i rozgałęziający się na końcu, u stóp posiadała po sześć palców, na policzku zaś skóra była przebarwiona i miała żółtawy, a miejscami zielonkawy, a nawet niebieskawy odcień. Ubrana była w ciuchy z liści, zakrywające jedynie miejsca intymne oraz pośladki.

- Jak się nazywasz? – spytał agent

- Jestem Wronka – odpowiedziała dziewczyna

- Ja jestem Piotr –uśmiechnął się. – miło mi Cię poznać